sobota, 22 listopada 2014

Lepszy poród

http://lepszyporod.pl/

Ostatnio w sieci zawrzało. I nie tylko tam. Wszystko za sprawą akcji "Lepszy poród".

Fan page akcji pełen jest opisów porodów kobiet, które przeżyły swój mały horror. "Co się drzesz", czy "nie drzyj tak ryja" to tylko ułamek tego, co słyszały rodzące od personelu medycznego. Czy tak to powinno wyglądać?

Przyznam, że kiedy pierwszy raz usłyszałam i przeczytałam o akcji pomyślałam "bingo, tego było trzeba". W końcu niektóre położne czy lekarze dostaną za to jak traktują innego człowieka. Ale po chwili przyszło zastanowienie - przecież nie wiemy która położna, który doktor może sprawić nam, kobietom taką przykrość. I dlaczego taki człowiek ma bać się zwykłej akcji, skoro wie, że zachowując się tak pozostanie nadal bezkarny i anonimowy. Uważam to za pierwszą lukę "Lepszego porodu"
Drugą luką są historie - śledząc facebook'owy profil niemal każda kartka, każda historia sprawia, że gotuje się w nas krew i zaciskają pięści. A co z tymi wszystkimi kobietami, które z porodu są zadowolone? Które nie muszą dawać pieniędzy pod stołem, żeby zapewnić sobie godny poród?
Wychodzi na to, że tych jest znacznie mniej. I teraz dochodzimy do sedna - przyszła mama, termin zbliża się wielkimi krokami, zagląda na stronę i co? Obraz porodu przedstawionego tam sprawia, ze po jej plecach przechodzą ciarki. Zaczyna się stresować i martwic. A przecież przy porodzie tak ważne jest nastawienie!
Sprawa trzecia, przez którą powstał ten post. Trafiłam na artykuł, który traktuje o akcji jako formie reklamy. Sama nie wiem, co o tym myśleć.

Na koniec w ramach podsumowania - uważam, ze akcja mimo kilku małych przeoczeń jest rewelacyjną inicjatywą. Nic nie pomaga zmierzyć się z problemami tak, jak mówienie o tym głośno. Mam nadzieję, ze przyszłe matki czytające nie będą się bały porodu, ale nauczą się głośno i dosadnie wołać o swoje prawa.
Dodam jeszcze, że ja swój poród wspominam cudownie, byłam go ciekawa i nie mogłam doczekać się spotkania z córką. Moja położna była złotą kobietą, która nie brała "kasy pod stołem", a mimo to została ze mną po godzinach. Wszystkim życzę takiego człowieka obok w tej ważnej chwili :)

A Wy jak wspominacie poród w lubelskich placówkach? Czy położne spełniły Wasze "oczekiwania" i traktowały Was po ludzku? A może nie było tak kolorowo? Czekam na wszystkie pozytywne i negatywne komentarze - przysłużą się one w przyszłości do stworzenia naszego mini-przewodnika dla przyszłych mam.

5 komentarzy:

  1. Mój poród był wyjątkowy. Wspominam go dobrze. Dość dokładnie opisałam wszystko na swoim blogu - zapraszam ;) - a wszystko działo się w Szpitalu na Staszica w Lublinie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja miałam cc więc troszkę inne doświadczenia. Samo cc było w porządku i tu nie mam nic lekarzom do zarzucenia. Źle za to wspominam opiekę poporodową. Położna która miała mi pomóc przy pierwszym wstaniu z łóżka była po prostu chamska. Odzywki typu "kolejna całe łóżka zafajdała krwią" albo "niech już nie stęka jak kaleka" na pewno nie pomogły mi w szybszym dojściu do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Swój poród wspominam bardzo dobrze. A rodziłam w lubelskim szpitalu na Staszica. Lekarze i położne wspaniali, pomagali bardzo. Zaskoczyła mnie moja gin. do której z wrażenia zapomniałam zadzwonić. Przyszła sama i została do końca. Na dodatek na porodówce spotkałam koleżankę więc było wesoło spotkać się po latach:) każdemu życzę takiej opieki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Porody wspominam dobrze, opieka po porodzie szwankowała na Kraśnickiej, za to na Lubartowskiej byłam bardzo zadowolona do samego końca. Żadnej kasy pod stołem czy innych form "dogadywania się".

    OdpowiedzUsuń
  5. Świdnikowi wystawiam czwórkę, bo było parę niedociągnięć, ale jeśli chodzi o traktowwanie człowieka - myślałam, że będzie gorzej. Nie mam traumy przed następnym porodem, więc jest dobrze ;).

    OdpowiedzUsuń